Sama choroba alkoholowa, jako taka, dla uściślenia, nie jest przyczyną nieważności zawarcia związku małżeńskiego, ale, dla przykładu, niezdolność podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich nią powodowana już tak. Ustawodawca kościelny stanowi, że ważnie nie mogą zawrzeć małżeństwa ci, którzy „z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich” (kan. 1095 nº 3).
Obowiązki małżeńskie – dla przypomnienia tylko, chodzi o obowiązki wynikające z realizacji dobra małżonków, czyli zachowanie wierności i nierozerwalności małżeńskiej, pielęgnowanie wspólnoty życia małżeńskiego, świadczenia wzajemnej pomocy, szacunku, miłości i wsparcia. Do istotnych obowiązków małżeńskich zalicza się także otwartość na zrodzenie potomstwa i wychowanie go.
Literatura na temat alkoholizmu w prawie kanonicznym i jego wpływie na ważność zawieranego małżeństwa jest niezwykle bogata. W wielu komentarzach można spotkać opisy rodzica, który wynosił z domu dobra materiale w celu spieniężenia ich, by w ten sposób zdobyć pieniądze na alkohol, lub gdy nieodpowiedzialnie zapożyczał się czy też dopuszczał się przestępstwa kradzieży. Raczej nie trzeba nikogo przekonywać, że taka osoba obciążona uzależnieniem alkoholowym, czyli przyczyną natury psychicznej, nie jest zdolna podjąć i wypełnić we wspólnocie małżeńskiej wyżej wspomnianych obowiązków, zawiera zatem małżeństwo w myśl prawa kościelnego nieważnie. Aby jednakże to stwierdzić, konieczne jest udowodnienie w sposób sądowy, iż uzależnienie od alkoholu u strony występowało już przed ślubem, choćby w sposób ukryty, tzn. że już wtedy zaobserwować można było u osoby pewne „symptomy” choroby alkoholowej.
Osoba obciążona alkoholizmem nie kieruje swoim życiem, choć konsekwentnie będzie temu zaprzeczać. Uzależniony jak zacznie pić, nie może przestać, nawet jeśli chce. Po każdorazowym zapiciu przyrzeka sobie i innym, że już więcej nie sięgnie po alkohol. Udaje mu się przyrzeczenie to dotrzymać przez krótszy lub dłuższy okres. W tym czasie uświadamia sobie ogrom wyrządzonego zła, widzi obowiązki, które zaniedbał. Ma wtedy poczucie wstydu, braku akceptacji wśród najbliższych oraz w społeczeństwie i taką niską samoocenę przy kolejnej nadarzającej się okazji zapija, by poczuć się lepiej. Wtedy czuje się akceptowany, odważny i kompetentny do kolejnego okresu trzeźwości. Błędne koło, obsesja picia, powtarza się do osiągnięcia tzw. „alkoholowego dna”, którym może być, np. utrata pracy, poważne kłopoty zdrowotne, rozpad rodziny, czy też problemy z prawem, itp.
Uzależniony od alkoholu, gdy nie jest pod jego wpływem, zazwyczaj jest wspaniałym człowiekiem, chyba że ma inne wady charakteru. Pod wpływem alkoholu albo na głodzie alkoholowym liczy się jednak dla niego tylko jedno, żeby się napić. Wszystko podporządkuje jednemu celowi, zdobyciu alkoholu. Wtedy nie liczy się z niczym. W tym celu potrafi być niezwykle przebiegły i zaradny, kłamiąc, oszukując i manipulując otoczenie i drugich, obwiniając za swoje problemy innych, wmawiając sobie, że te wynikają skądinąd, a nie z nadużywania alkoholu. Jest to tzw. „fiksacja alkoholowa”.
Nie znaczy to oczywiście, że w ogóle przewlekle chorzy na alkoholizm nie mogą ważnie zawrzeć małżeństwa kościelnego. Alkoholizm według Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD – 10) jest właśnie chorobą i jak wszystkie inne choroby podlega leczeniu. Wielu chorych leczących się funkcjonuje dobrze i normalnie w społeczeństwie będąc wspaniałymi rodzicami i pracownikami, pełniącymi niejednokrotnie odpowiedzialne stanowiska.
Ks. W. Mazurowski